Przełaj


Ta myśl chodziła mi po głowie już od dłuższego czasu. Ale zawsze były ważniejsze rzeczy do zrobienia i kupienia. Bo kupno kolejnego roweru (bo tego ta uporczywa myśl dotyczyła, wiem czasami jestem nienormalny i po nocach śnię o nowych rowerach), to zawsze duży wydatek, miesiące oszczędzania, no i pojawiające się gdzieś w głowie pytanie: czy on naprawdę jest ci potrzebny do szczęścia? czy będziesz z niego korzystał itp. To chyba problemy wszystkich amatorów kolarstwa... Jednak zaryzykowałem. Kupiłem przełaja...

Rower przełajowy w Polsce jest raczej mało znany (choć po woli zaczyna się to zmieniać). Jak znajomych pytałem się, co oni na temat takich rowerów sądzą, to większość robiła wielkie oczy ze zdumienia, bo pierwszy raz słyszeli o takim rowerze. Bo tak jak rower szosowy jest ogólnie znany, rower górski chyba jeszcze bardziej, no może jeszcze większość z nas wie coś tam o rowerach holenderskich, tak o przełajowych już nie. I sam się przyznam, że coś tam o nich słyszałem, nawet kilka razy widziałem, ale jakoś szczególnie taka odmiana kolarstwa mnie nie interesowała i moja wiedza o tej dyscyplinie sportu ograniczała się to znania nazwy. Aż do czasu...

Człowiek musi się nieustanie rozwijać, szukać nowych inspiracji, próbować różnych rzeczy, by znaleźć właśnie to, co nas zafascynuje. Znam to dokładnie z własnego doświadczenia. Gdybym kiedyś przez kontuzję nie wsiadł na rower, to dzisiaj na pewno nie czytalibyście tych słów. To nasze decyzje wpływają na nasze dalsze życie. Ja jako osoba wierząca widzę w tym wszystkim Bożą Opatrzność i dlatego staram się być otwartym na nowe doświadczenia, bo widzę w tym palec Boży. Dlatego próbuję. I gdy pojawiła się myśl o spróbowaniu roweru przełajowego postanowiłem to zrobić. Zwłaszcza, że udało mi się bardzo szybko sprzedać stary rower szosowy i znalazły się na ten cel fundusze.

Z wyborem roweru przyszedł z pomocą Andrzej z Bike4Race w Opolu, nasz lokalny specjalista od przełajów. Wybór padł na przełaj od Ridleya, marki prosto z Belgi, czyli ojczyzny przełajów. I gdy po odbiorze pierwszy raz siadłem na ten rower, to wszelkie wątpliwości czy niepokoje związane z zakupem kolejnej maszyny poszły w totalna niepamięć. Ten rower jest po prostu genialny!!!

Kocham szosę, ale czasami człowiek miał ochotę zboczyć z asfaltu, bo zobaczył super leśną ścieżkę. W przypadku przełaju można to zrobić ;) 

Mam ten rower dopiero od dwóch tygodni, ale skradł moje serce. Na obecną listopadową pogodę jest idealny. Mogę nim śmiało zrobić jakąś rundę po asfalcie, mogę i nie wyjeżdżać przez klika godzin z lasu. Nuda na nim nie grozi. I co jest jeszcze ważne, to wszystko dalej w pozycji bardzo zbliżonej do tej z szosy. Więc zostaje tylko jeździć. Cieszyć się z zabawy na rowerze, robić kondycję, ćwiczyć technikę, a na wiosnę to wszystko zaowocuje w moich triatlonach :)

Jeśli chcecie spróbować czegoś nowego na zimę to polecam rower przełajowy. Mój na pewno nie będzie stał w kącie przez najbliższe miesiące, za to będzie bardzo często dokładnie myty ;)


















Komentarze

Popularne posty