A ja ciągle nie myję okien
Święta tuż tuż. A dokładnie za trzy dni. Za dwa dni Wigilia Bożego Narodzenia. Chyba wszystkim w tych dniach towarzyszy pośpiech. Czy już wszystko kupiłem? Czy czegoś nie zabraknie? Czy wszystko się uda? No i najważniejsze pytanie, czy w końcu na Święta spadnie śnieg? Pewnie wielu takie myśli krążą po głowach. I w sumie nie ma co się dziwić. Pokazuje to tylko, jak bardzo ważne są dla nas Święta Bożego Narodzenia. Chcemy mieć wszystko przygotowane, idealne, piękne. Są to bardzo dobre chęci. Problem pojawia się, gdy przygotowania przesłonią nam to, co w tych Świętach najważniejsze. I nie chodzi mi wcale o spędzenie czasu w rodzinnym gronie...
Nie bójmy się prawdy. Najważniejszy w czasie Świąt Bożego Narodzenia jest Ten, który obchodzi urodziny - Pan Jezus. I nic w tym czasie nie powinno być od Niego ważniejsze. Oczywiście, gdy Boga postawimy na pierwszym miejscu to i będzie czas na rodzinę, na odwiedziny przyjaciół, znajomych, wspólny spacer itp. Dlatego chyba warto skupić się na tym... Niestety bardzo często sami sobie to psujemy.
I tutaj wracam do tych moich nieszczęsnych okien. Dwa lata temu napisałem tekst o nie myciu okien na święta. Bo są od nich ważniejsze rzeczy. Oczywiście okna to tylko przykład, bo tych rzeczy jest o wiele więcej. Chodzi o to, by nie dać się zwariować. Żeby istoty Świąt nie zasłoniło nam tylko i wyłącznie zewnętrzne przygotowania.
Od kilku lat tak własnie staram się przeżywać Święta. I czas przygotowania do nich. A jako ksiądz mam w tym własnie okresie o wiele więcej pracy niż zwykle. Bo i w adwencie roraty, więcej kazań, po kilka godzin spowiedzi dziennie, przygotowania szopki w kościele i dekoracji świątecznych itp. W tym całym rozgardiaszu można zwariować. I na początku ciężko przechodziłem przez ten okres. Bo chciałem za dużo, przez to się denerwowałem, wszystko mnie drażniło i z wielkich planów nic nie wychodziło... (chyba wielu z nas się może pod tym podpisać). Ale od kiedy zdałem sobie sprawy, że to przecież nie o to chodzi, że okna mogą być nie umyte i świat się od tego nie zawali, to świąteczny czas przeżywam z wielkim pokojem w sercu. Zero zdenerwowania, poirytowania, za to wszystko się układa, wychodzi. I nawet nie mam problemów ze znalezieniem czas na godzinkę roweru czy biegania. Wszystko po prostu idealnie do siebie pasuje. Bo tak jak kiedyś napisał św. Augustyn: "Jak Bóg jest na pierwszym miejscu, to wszystko jest na właściwym sobie miejscu". Jednym słowem (no może kilkoma słowami) dobrze ustawiony priorytet i wszystko zaczyna być ok.
Dlatego na czas tych ostatnich dni adwentu, największego przygotowania do Świąt Bożego Narodzenia życzę Wam nie umytych okien, za to czasu spędzonego z najbliższymi. Nie dwunastu potraw na stole wigilijnym, za to spokoju w sercu. Nie idealnie ubranej choinki i śniegu na ulicach, ale narodzin Boga w sercu. Wszystkiego dobrego!!!
PS. A szopką w naszym kościele się pochwalę, bo wyszła naprawdę pięknie ;)
Ja również nie myję okien...
OdpowiedzUsuńI dobrze mi z tym :)
A szopka piękna!
OdpowiedzUsuń