Jak zacząć nowy rok szkolny?



Tytuł mówi sam za siebie. Nowy rok szkolny się rozpoczął. Po wakacyjnej przerwie, trzeba było na nowo spakować plecak i wyruszyć w szkolne mury. Jako nauczyciel rozpoczynam już siódmy rok w szkole. I za każdym razem jest mi żal wakacji. A z drugiej strony coś się kończy, a coś nowego zaczyna.

Początek roku szkolnego to dobry czas na robienie postanowień. Jako uczeń, czy student zawsze miałem podobne - że będę się uczył na bieżąco. Oczywiście nic z tego nie wychodziło. Chyba jest to znamienne dla większości nowych postanowień. Super pomysł, dobre chęci i... porażka. Dlaczego tak się dzieje? Dlaczego te wszystkie wspaniałe postanowienia nie są przekuwane na konkretne działanie? Takie mnie ostatnio naszły pytania...

Nowy rok szkolny zacząłem od postanowienia. Nie chcę, żeby ono też zostało tylko na poziomie planowania. Co zrobić, żeby tak się nie stało? Sadzę, że jedyną właściwą odpowiedzią jest konsekwencja. Bez niej nic nie idzie zrobić. Tylko konsekwentne, regularne, zaplanowane działanie pozwolą wytrwać w postanowieniu. Po sobie widzę, że najlepiej konkretnie planować czas. Rozpisać plan na tydzień, miesiąc. I według tego planu postępować. Żeby dojść do wspaniałych owoców jest potrzebna żmudna, monotonna praca... Ale naprawdę warto się postarać. Dla własnej satysfakcji i efektów. 

Jak zacząć nowy rok szkolny? Od dobrego planu. I od systematycznej realizacji tegoż planu. 

A jak ja zacząłem nowy rok szkolny? Od dnia wolnego :) Jak to mówią, głupi ma zawsze szczęście. I do mnie się ono uśmiechnęło. Pierwszy dzień zajęć miałem wolny. Mogłem skorzystać z okazji i pojechać na chwilę w góry. Ostatnio, coraz mocniej, ciągnie mnie w teren. Częściej jeżdżę na rowerze górskim (choć oczywiście szosy nie porzuciłem). Dlatego tym razem zabrałem ze sobą rower górski i wyskoczyłem w Góry Opawskie, by zdobyć Biskupią Kopę. Czeska nazwa tej góry to "Biskupska kupa", co też wywołało na instagramie sporo radości ;) Samej góry ciężko poznać. Dawniej była całkowicie porośnięta lasami, obecnie drzewa zniknęły (jakiś szkodnik zaatakował las i trzeba było go wyciąć) Wyjazd krótki, bo też czas za wiele nie było, ale dający dużo radości. No może pogoda trochę kiepska, ale nie ma co narzekać. Lepiej taki dzień w górach niż w szkolnej ławie. Mam nadzieję, że te moje wolne wtorki będą obfitować w rowerowe trasy, o których będę Wam pisał. Serdecznie polecam Biskupia Kopę na rowery!




















Komentarze

Popularne posty