Koło domu
Kolejny poniedziałek za
nami. Wielu z nas, właśnie dzisiaj rozpoczyna swój tydzień pracy. A ja mam w
poniedziałki weekend (pewnie po raz kolejny się tym chwalę, ale nie żeby komuś przykrość
zrobić, tylko dać wyraz swojej radości). I bardzo się cieszę, jak ten mój
weekend mogę wykorzystać kolarsko! Dzisiaj się to właśnie udało.
Muszę się Wam przyznać,
że jak rano wstałem i spojrzałem za okno, to pierwsza myśl, jaka przyszła do
mojej świeżo obudzonej głowy była, że spadł śnieg. Dachy domów były białe, ale
na szczęście tylko od szronu, a nie od śniegu. Gdy chwilę później jechałem na
Mszę do naszych Sióstr, samochód pokazywał temperaturę minus 5 stopni. Aż do
siebie powiedziałem: „zapowiada się mroźna runda”. I te moje słowa okazały się
prawie prorocze. Prawie, bo jak się w ciągu dnia okazało, mrozu nie było, ale
zimno i owszem. Ale, my się zimy nie boimy! Jakiś tam chłód nie może
powstrzymać prawdziwego zapaleńca.
Plan dzisiejszego
wyjazdu zrodził się wczoraj późnym wieczorem. Postanowiłem odwiedzić rodzinny
dom, w sumie ostatni raz przed świętami. A przy okazji, sprawdzić okoliczne
wzniesienia, czy mnie jeszcze pamiętają. O 10 byłem w Nysie, szybko coś zjadłem
i już w pełnym rynsztunku byłem gotowy do podbijania pobliskich dróg. Trasa
miała prowadzić po okolicznych wzgórzach. Cel był praktycznie jeden – jak najwięcej
metrów przewyższeń. I wyszło nawet całkiem fajnie, prawie 900 metrów wzwyż, i
to bez wjeżdżania w góry.
Trasę polecam każdemu,
kto chce się troszkę namęczyć i potrenować przed prawdziwymi górami. Z Nysy
należy skierować się ku Białej Nysce i przez Koperniki dotrzeć do Kamiennej
Góry. Następnie przez Kijów, Burgrabice, Biskupów i Gierałcice dotrzeć do
Głuchołaz. Wart uwagi jest zwłaszcza podjazd z Gierałcic w kierunku Głuchołaz.
Nogi tam porządnie zapieką, ale satysfakcja z podjechania jest niesamowita. W
Głuchołazach wita nas prawie 10% zjazd, który zmienia się w 8% podjazd w kierunku
czeskiej granicy. Kierujemy się w stronę Mikulovic, gdzie na światłach skręcamy
w stronę Vidnavę. Tam czeka na nas kolejny piękny podjazd, z fajnymi, choć
krótkimi serpentynami. Do Vidnavy należy dotrzeć przez Starą Cerveną Vodę. Ja
wolę tą drogę, bo zjazd od tej strony do Vidnavy jest o wiele ciekawszy i
szybszy niż z głównej drogi. No i wtedy można z Vidnavy skierować się w stronę
Mikulovic, odbijając jednak do Polski w Jarnołtowie. Następuje wtedy szybki
zjazd i stromy podjazd do Kijowa. I tam domykamy naszą rundę. Zostaje tylko
powrót do Nysy. Proponuję znowu przez Kamienną Górę. Dzięki temu na liczniku metry
przewyższeń znowu się zwiększają. Później zostaje już tylko zjechać do Morowa i
już po całkowicie płaskim terenie powrócić do Nysy.
Przyznam się, że
dzisiaj zdrowo się zmęczyłem. Ale było warto. Zwłaszcza, że w trakcie jazdy
zaczęło pięknie świecić słońce. A za chmur można było dostrzec zarysy gór,
które jakby tylko czekały, aż do nich w końcu przyjadę… Ale wszystko w swoim
czasie, na góry przyjdzie jeszcze pora. I to już niebawem… A tymczasem, całkiem
niedaleko, koło swojego domu, czekało na mnie tyle pięknych dróg. Gwarantuje,
że też tak jest i u Ciebie, drogi czytelniku! Tylko wyjdź z domu i sprawdź, co
koło niego się znajduje.
Też bym chciała tak jeździć sobie po Polsce. Na razie robię wypady po mieście. Mam rowerek co wygląda tak http://damelo.pl/112-damskie-rowery-miejskie-trekkingowe. Na dalekie trasy pewnie bym nie dała rady. Bardzo lubię jeździć rowerem. Mogę wtedy w spokoju pomyśleć. Ciekawy blog.
OdpowiedzUsuń