Było warto...



Ostatnie dni jakie były, każdy widział. Weekend był bardzo wietrzny (choć raczej należałoby napisać, że huraganowy), no i oczywiście mokry do granic możliwości (wiem, że deszcz jest bardzo potrzebny, ale byłbym za tym, żeby padał wtedy kiedy jest ciemno). Taka aura nie sprzyja żadnej kolarskiej aktywności. Wiadomo, że zawodowy kolarz i tak pójdzie na trening, bo trenować trzeba w każdych warunkach. Lecz amator już dwa razy się zastanowi, czy warto walczyć z wichurą i deszczem. Mnie jednak ten dylemat ominął. Z bardzo prozaicznego powodu - lekkiego przeziębienia. Na szczęście już wszystko wyleczone, ale niedzielę i poniedziałek sobie odpuściłem, co miało ten plus, że wyżej opisany dylemat mnie nie dotyczył. Ale dzisiaj już nie wytrzymałem...

"Ciągnie wilka do lasu". I powiem, że bardzo ciągnie. Tak naprawdę, co z tego, że mam dzień wolny, że mogę się wyspać, pojechać do domu, jeśli nie mogę pójść na rower. To wszystko nie sprawia mi już radości, jeśli nie mogę wyskoczyć choćby na małą kolarską rundę. Dzisiaj nic nie zapowiadało, że jednak znajdę sposobność do spełnienia tego rowerowego pragnienia. Rano padało, o 12 miałem jeszcze pogrzeb. Ale jak wróciłem i ugotowałem jakiś obiadek, to stwierdziłem, że muszę iść pojeździć. Tak po prostu. Nie patrząc na warunki atmosferyczne, szybko się ubrałem i już byłem na szosie. Tego właśnie brakowało mi przez ostatnie dni do pełni szczęścia. Niby tak mało, a jednak dla mnie już wszystko... Aura okazała się jednak bardzo korzystna, znaczy się nie padało. Oprócz tego, już po chwili byłem cały upaprany ulicznym błotem. Jedak to nic w porównaniu z tym uczuciem... Ciężko to opisać, ale każdy zapalony cyklista mnie zrozumie... A jeszcze spotkała mnie na koniec olbrzymia nagroda. W pewnym momencie za chmur przebiły się promienie zachodzącego słońca. Coś naprawdę niesamowicie pięknego, aż się zatrzymałem aby popodziwiać... Dlatego zakończę ten dzisiejszy tekst dwoma słowami: "BYŁO WARTO".






 





Komentarze

  1. Miałem podobne uczucie, gdy przejechałem się w pochmurną, szarą pogodę na początku marca do pewnego lasu i w przerwie na picie niespodziewanie powitały mnie pierwsze promienie słońca rozświetlające las. Czułem, jak powoli zima odchodziła.

    Pozdrawia były ministrant po 10-letniej służbie :D

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty