Deszcz...



Nie wiem dlaczego, ale jak napisałem dzisiejszy tytuł posta, to mi się tak jakoś smutno zrobiło... Bo ten kończący się dzień to jakiś taki jesienny był (ale nie tak jak złota polska jesień, raczej ponura noc listopadowa...) Taki jakiś kiepski humorek przyszedł z tą dzisiejszą pogodą... 

Nie ma co się jednak poddawać smutkom dnia codziennego i mieć nadzieję, że jutro będzie lepiej i słoneczniej. 

Wczoraj nic nie pisałem. W sumie dużo się działo (właściwie za dużo), ale jakoś nic takiego, co należałoby opisać (nawet rower za bardzo nie wyszedł, krótka trasa - 30 km, tak w drodze do i ze szkoły, bez większego szału). Ale dzisiaj już chcę się poprawić i sklecić kilka (mam nadzieję, że mądrych) słów. 

Dzisiaj temat mógł być tylko jeden - deszcz. Dlaczego tylko to wchodziło w grę? Bo jak się spędza na rowerze godzinę w strumieniach deszczu, to nic innego nie przychodzi nawet do głowy. Trzeba jednak zacząć od początku. Już wczorajszy późny wieczór zwiastował ostrą zmianę pogody. Tak jak w czwartek był wręcz tropikalny upał, tak dzisiaj ledwo z 10 stopni... Po 22 wieczorem zaczęło mocno wiać, i tak wiało chyba całą noc. No i przywiało. Chmury i deszcz. I tak jak jeszcze do południa można było mieć nadzieję, że się przejaśni, popołudnie pozbawiło już wszelkich złudzeń. A uczyniło to w drastyczny sposób. Otóż, po powrocie ze szkoły, szybkim obiedzie i kibicowaniu naszym siatkarzom w meczu z Australią (wygranym szybko 3-0), przebrałem się w rowerowe ciuchy, kask włożyłem na głowę i już jechałem przed siebie. Profilaktycznie do tylnej kieszeni koszulki włożyłem kurtkę przeciwdeszczową (mając nadzieję, że nie będę musiał z niej skorzystać). Jednak wystarczyło, że wyjechałem z Kluczborka i już trzeba było się przebierać (na marginesie dodam, że warto inwestować w dobrą odzież rowerową, bo naprawdę ratuje życie w trudnych warunkach pogodowych, kiedyś o tym szerzej napiszę). Spoglądając przed siebie na horyzont było dla mnie jasne, że jedynym rozsądnym kierunkiem dzisiejszych wojaży może być wyłącznie zachód. Tylko tam niebo było w miarę czyste, co dawało nadzieję, że jednak dzisiejsza jazda się w pełni uda. I właśnie ten kierunek obrałem. Niestety okazało się, że deszcz był ode mnie szybszy (tym razem, następnym to ja mu pokaże!). I mnie dopadł... Najgorszy moment w czasie jazdy w deszczu to chwila gdy człowiek cały przemoknie. Zwłaszcza dotyczy się to dolnych części ciała i nie mam na myśli nóg... Ale gdy już jestem mokry, to dalej mogę jechać. Więc taki zmoknięty sobie dalej jechałem. I dojechałem do ponad 50 km, więc nie jest źle... Jazda w deszczu nie jest tym, co uwielbiam, ale jak trzeba to trzeba i nie ma co uciekać. dlatego tak ważny jest ubiór, ale też odpowiednia odporność organizmu. Jak ktoś dopiero zaczyna jeździć, to lepiej, żeby nie robił tego w strugach deszczu. Ale jak już jesteśmy zapalonymi cyklistami, to nie ma co się chować przed jakimś tam deszczem...


Dzień się powoli kończy. Mam nadzieję, że ten dzisiejszy przejaw brzydkiego wydania jesieni szybko się znowu nie pojawi, że jutro wyjrzy słońce (chciałbym przy sobocie coś więcej pokręcić, zwłaszcza, że w niedzielę mam kazania i nic z jazdy nie wyjdzie). Na szczęście ten dzień kończę pozytywnym akcentem - pierwszym spotkaniem z moimi harcerzami na Kręgu Światła.

Życzę wam spokojnej nocy i pięknej jutrzejszej pogody!!!


Ostrość nie powala, ale jeśli dzień się tak kończy, to z nadzieją można spoglądać na jutro

Komentarze

  1. Siema,
    chciałbym zapytać o kwestie licznikowe, na kierownicy masz Garmina, na ręce masz Garmina i do tego wszystkiego licznik - po co i dlaczego? (:
    Pozdrawiam z Opola (:

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witam!!!
      Licznik na rowerze szosowym jest integralną częścią roweru (Trek wbudowuje te liczniki w ramę - podają oprócz prędkości i dystansu także kadencję) Oprócz tego ma sumę przejechanych wszystkich kilometrów na tym rowerze, co ułatwia mi kiedy mam zmienić łańcuch na nowy
      Garmina na rękę kupiłem z myślą o triathlonie (chciałbym wziąć w nim udział w przyszłym roku) On oprócz funkcji roweru ma także biegani, pływanie i jeszcze kilka innych - super sprawa właśnie dla tych co są aktywni w kilku dyscyplinach (no i nie trzeba ze sobą wszędzie nosić komórki - denerwowało mnie to przy bieganiu)
      Garmin, który jest na kierownicy to inwestycja po tegorocznych wakacjach - byłem z młodzieżą z Opola na rajdzie rowerowym po Kotlinie Kłodzkiej, dużo jeździliśmy, ale też nie obyło się bez zgubienia trasy... Dlatego postanowiłem kupić jakieś urządzenie, które będzie pokazywać mi trasę nie schodząc z roweru. Długo analizowałem i wybór padł na garmina, bo też oprócz pokazania mapy ma wiele innych dokładnych pomiarów
      Może jeszcze dodam, że garmina na rękę używam także do mierzenia kilometrów w takim zwykłym poruszaniu się po mieście itp (zwłaszcza, że każdy km liczy się w różnego rodzaju akcjach np. pomoc mierzona kilometrami) Oprócz tego garmina przesyła dane do endomondo i stravy (gdzie można sie porównywać z innymi kolarzami w pokonywaniu poszczególnych tras)
      Wiem, że może się to wydawać dużo. Ale ja mam zasadę, że nie kupuje rzeczy, których później nie używam. A jak używam, to warto kupić coś naprawdę dobrego (choć droższego) bo to posłuży lata.
      Mam nadzieję, że odpowiedziałem an Twoje pytanie :)
      Pozdrawiam z Kluczborka ;)

      Usuń
    2. Wiem i rozumiem co potrafi każde z tych urządzeń, też jestem szosowcem. Bardziej chodziło mi o sens dublowania funkcji na linii Garmin <-> Licznik.

      Usuń
    3. Ok. Wiec nie zdemontowalem licznika, bo pokazuje mi kadencję i ogólnie przejechane kilometry na tym rowerze (trek w swoich rowerach ma specjalne miejsce w ramię na czujnik ruchu i kadencji, jego wielkość i położenie uniemożliwiają założenia czujnika kadencji garmin a dlatego dalej jest kicznik)

      Usuń
    4. zatem polecam czujniki od garmina - te najnowsze, których nie montuje się na ramie, tylko na korbie i piaście któregoś z kół.

      Usuń
  2. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  3. Bardzo fajny wpis. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty