Czeskie drogi

No tak, serial "Polskie drogi" już był. Ale ja proponuje coś nowego - serię "Czeskie drogi". Jestem u naszych południowych sąsiadów dość częstym gościem. Także i na rowerze :) Dlatego sądzę, że ta seria nie skończy się na jednym wpisie...

Drodzy Państwo dzisiaj światowa premiera "Czeskich dróg"!!!! Wydarzenie jedyne w swoim rodzaju. No, ale już całkiem serio zapraszam do lektury :)










Jak już wczoraj pisałem poniedziałek spędziłem w swoim rodzinnym domu. Tam także nocowałem. I dzisiaj jak się obudziłem i spojrzałem za okno wszystko stało się dla mnie jasne. Nie mogę wrócić do Kluczborka bez choćby krótkiej wizyty rowerowej w Czechach. Zwłaszcza, że słońce pięknie świeciło i tak mocno nie wiało, jak ostatnio miało to miejsce. Toaleta poranna, szybkie śniadanie i już byłem na rowerze. Fakt, że o 9.00 było jeszcze stosunkowo chłodno, ale wysoka kadencja i szybko się rozgrzałem. Kierunek dzisiejszej trasy: najpierw Głuchołazy, Zlate Hory, Rejviz, Jesenik, Mikulovice, Głuchołazy i do domu. Tak koło 95 km. Trzeba jednak zaznaczyć, że od Głuchołaz zaczynają się góry, może nie najwyższe, ale jednak góry, więc czeka sporo podjazdów.

Początek trasy wyszedł znakomicie, pięknie się jechało, pierwsze większe hopki pokonywałem bez większego trudu. I tak było przyjemnie, ale tylko do Głuchołaz. Na podjeździe przez miasto coś się stało, nogi powoli zaczęły odmawiać posłuszeństw. Ale trzeba było zacisnąć zęby i kręcić dalej. Tak dojechałem do Zlatych Hor. Tam zatrzymałem się na rynku przy figurze św. Józefa (od razu pomyślałem o naszych kluczborskich Siostrach św. Józefa, cyknąłem zdjęcie i przesłałem do s. Zachariaszy z pozdrowieniami ).
Pomyślałem też, że śniadanie było za słabe i stąd te kłopoty, dlatego szybciutko zjadłem banana i zaraz wskoczyłem na rower. Od Zlatych Hor zaczyna się podjazd pod Rejviz (tak fajna góreczka, ponad 700 m n.p.m. z pięknym miasteczkiem na szczycie o tej samej nazwie). I te 9 km podjazdu to była męka... Nogi beton, nie chciały kręcić, no po prostu masakra... Wyszła wczorajsza jazda i zmęczenie. I w połowie drogi nawet przyszła myśl, żeby jednak zawrócić. Ale trzeba być mężczyzną, a nie kalesonami. Przecież już tak blisko... i udało się w sobie zebrać. Rejviz zdobyte!!! Tą radość, kiedy człowiek pokonuje swoje słabości i osiąga swój cel ciężko opisać. Dlatego tylko jedno słowo FANTASTYCZNIE!!!

Zawsze powtarzam, że jak jest podjazd, to musi być też i zjazd. I rzeczywiście był :) Z Rejviz mknie się prosto do Jesenika. To jest również niesamowita sprawa, kiedy pędzi się w dół z prędkością dochodzącą do 60 km/h przez drogę pełną ostrych zakrętów i serpentyn. Pełne skupienie, ważne jest właściwe ułożenie ciała na rowerze, położenie się przed wejściem w ostry zakręt... Piękna rzecz, uczy to przede wszystkim techniki zjazdu i za każdym razem wychodzi to coraz lepiej :) Minusem jest to, że nie idzie wtedy cykać zdjęć (dzisiaj zrobiłem ich naprawdę dużo i większość z roweru w czasie jazdy). A jeden widok był wart uwiecznienia, kiedy między drzewami wyłania się piękna panorama na Jesenik i otaczające go pasam górskie... Trzeba było jednak skupić się na drodze i mocno trzymać kierownicę :)

Z Jesenika obrałem kierunek na Mikulovice i granice z Polską. I to też była fajna jazda, bardzo szybka (nawet się tego nie spodziewałem, ale wykręciłem swój rekord życiowy na 50 km). Nawet nie wiem kiedy i już byłem w Głuchołazach. Żeby nie wracać tą samą trasą do Nysy, skręciłem na boczną drogę (przy okazji kilka dość mocnych podjazdów) i tak dotarłem do domu. 

Podsumowując moją dzisiejszą wycieczkę, mogę powiedzieć, że warto pokonywać swoje słabości, bo nagroda za to jest wielka :) Do Kluczborka wróciłem zdrowo zmęczony (a tak lubię) i z głową pełną pomysłów na dalsze podbijanie rowerem czeskich dróg :)

PS Postanowiłem także zainwestować w jakąś sportową kamerkę, wtedy będę miał zdjęcia i filmy nawet z karkołomnych zjazdów :) (jakby ktoś miał coś godnego polecenia w rozsądnej cenie to dajcie znać)


Już prawie w Głuchołazach

Ta płaska góra na wprost to Rejviz - dzisiejszy cel :)

Trochę jednak wiało, co widać po tym drzewku :)

Taka ładna panorama (nie wiedziałem, że moja komórka cyka takie zdjęcia)

Biskupia Kopa



Dojazd do Zlatych Hor

Jeszcze Polska...



... a tu już Czechy

Dobry chwyt jest potrzebny :)

Biskupia Kopa 


Zlate Hory

Jest i św. Józef
Początek podjazdu...

Połowa już przejechana....

W drodze na Rejviz


Dalej w drodze...


W górę...
I dalej w górę...

Po drodze takie widoczki :)

To miejsce znam - szczyt już niedaleko :)

Prawie na miejscu

Rejviz zdobyte

Jest radość :) :) :)

Rejviz

Rejviz

Widok z Rejviz :)

A to już za Jesenikiem

Gdzieś w Czechach...

I dalej w Czechach :)

Postój na światłach


Selfie z roweru  (a kto bogatemu zabroni) :)



Opole - Polsko :)


I prawie w Polsce...

Ostatni rzut oka na czeską stronę 

A to już rzut oka z polskiej strony

Piękna ta nasza ziemia

Jedna droga za mną, a kolejna przed mną...

Komentarze

Popularne posty