1 września - czas na nowe wyzwania

Dzisiaj jest szczególny dzień. Nie powiedziałbym, że jakoś specjalnie go lubię... (zresztą w tym myśleniu nie jestem chyba odosobniony). Bo 1 września to dzień rozpoczęcia nowego roku szkolnego. Gdy chodziłem do szkoły jako uczeń ten dzień mocno przeżywałem. W końcu spotkanie z kolegami po wakacyjnej przerwie, dużo emocji, też sporo niepewności co ten kolejny rok przyniesie. Dzisiaj jako nauczyciel tak już tego nie przezywam, ale 1 września kojarzy mi się z końcem urlopu... No tak już jest, że coś się kończy, a coś zaczyna...

Wpadłem w jakiś taki sentymentalny ton... Wróćmy do rzeczywistości. Byłem dzisiaj na rozpoczęciu roku w szkole w Bogdańczowicach (pozdrawiam wszystkich uczniów i nauczycieli). No i po powrocie na plebanię wybrałem się oczywiście na rower. Trasa padła na Byczynę, ale przez wioski, tak aby wyszło 50 km. Wybór roweru był tylko jeden - ten niepopsuty :) Pogoda był dość ciężka, było duszno, dość mocno wiało, a na crossie nie idzie się pochylić jak na szosie, aby zmniejszyć opór powietrza. Więc te podmuchy przyjmowałem całą powierzchnią swojego ciała (a muszę się przyznać, że duża jest ta powierzchnia:)) No i tak sobie jechałem, i jechałem, i jechałem. I tak przez dłuższą chwilę. Ale później oprócz jechania dalej, włączyło się także myślenie (tak mi się czasem zdarza:)). Ważna jest tutaj to zdjęcie, które zrobiłem, jak się później okazało, przed Polanowicami (trochę się pogubiłem - zdarza się najlepszym). Droga na tej fotografii wiedzie do przodu, ale jej stan nie zachwyca. Każdy kto choć trochę jeździ rowerem wie, że stan naszych dróg pozostawia wiele do życzenia. Jest pełno dziur, drogi są krzywe, pofalowane, jedzie się fatalnie. No i to moje dzisiejsze przemyślenia były z tym związane...

1 września, jako czas kiedy coś nowego się zaczyna, kiedy przychodzą nowe wyzwania, jest podobne do tych dróg w Polsce. Czasami do wybranego celu jedziemy prosto jak po sznurku, po pięknie wyasfaltowanej drodze. Ale tak jest naprawdę tylko czasami. przeważnie natrafiamy na dziury, stary asfalt jak tarka i jedzie się okropnie. Trzeba się solidnie napocić aby to tego celu dotrzeć. I takie jest własnie życie. Co chwilę musimy coś w życiu wybierać, obierać kolejne cele, czy to gdy jesteśmy w szkole i się uczymy, czy już jako dorośli musimy podejmować ważne decyzje i do nich dążyć. I nie ma co się łudzić nie jest łatwo. Ale o to chodzi, żeby się nie poddawać! I gdy rozpoczynamy kolejny rozdział naszego życia (jest nim choćby początek nowego roku szkolnego), kiedy widzimy nowe cele to nie bójmy się do nich dążyć. Będzie nas to mocno kosztować, ale warto. Bo gdy to osiągniemy wtedy będzie wielka radość i satysfakcja. 

Po powrocie z roweru, gdy pokonałem te trudne warunki, gdy zrealizowałem dzisiejsze założenia i popatrzyłem na podsumowanie treningu w garminie, byłem zadowolony. I oto w tym chodzi :)

Dlatego drogi uczniu, nauczycielu, lub drogi czytelniku, kimkolwiek jesteś, wyznaczaj sobie cel, zaczynaj nowe rzeczy i dąż do tego aby to zrealizować. Bo naprawdę warto.

PS Odnośnie wiatru przypomniał  mi się pewien wpis z rowerowego forum. Na pytanie jednego internauty co zrobić gdy na rowerze mocno wieje, drugi odpowiedział: "pochylić się do przodu i mocno napierd.... znaczy się naciskać na pedała" To tak na małe podsumowanie ;) 

Komentarze

Popularne posty