Festive 500 - czyli jak zakończyć stary rok


Rok Pański 2017 przeszedł do historii. Dzisiaj pierwszy dzień Nowego Roku. Plany, postanowienia, cele większość z nas już sobie wyznaczyła. Dlatego nie będzie o tym, co przed nami, ale za to krótka historia tego, co za nami. A za nami Festive 500.

Czym jest Festive 500 żadnemu kolarzowi nie trzeba tłumaczyć. Dla tych, którzy jednak z kolarstwem nie mają za wiele wspólnego wyjaśnię, że jest to międzynarodowe wyzwanie organizowane przez firmę odzieżową Rapha, polegające na przejechaniu 500 km w dniach 24-31 grudnia. Brzmi dość ciekawie. I przyznam się, że od kilku lat chciałem to zadanie ukończyć. W tym roku się udało.

Wcześniejsze lata za bardzo nie pozwalały na skończenie tego wyzwania. W Kluczborku odwiedziny kolędowe rozpoczynaliśmy już od 27 grudnia, co skutecznie uniemożliwiało poświęcenie czasu na rowerowe wojaże. W Opolu kolęda jest dopiero od 2 stycznia, niestety rok temu  po Świętach się rozchorowałem i nic z jazdy nie wyszło... W tym roku jednak wszystko nadrobiłem. Pomogła w tym na pewno pogoda, która na Opolszczyźnie bardziej przypominała tą ze Świąt Wielkanocnych, a nie z Bożego Narodzenia. Było dość ciepło i co najważniejsze nie padało... Nic tylko jeździć. 

Wyzwanie zaczęło się 24 grudnia. Akurat ten dzień spędziłem w konfesjonale. Na jazdę zdecydowałem się w Boże Narodzenie. Miałem akurat kilka godzin wolnego między Mszami. Wyskoczyłem na rundę koło Opola. Piękne 80 km zakończone zachodem słońca nad Odrą... Na kolejne kilometry przeniosłem się do rodzinnej Nysy. Jazda na pograniczu Polsko-Czeskim zawsze sprawia mi ogromna radość. Piękne widoki, rodzinne strony, trochę górek... i tak nie wiem kiedy zleciało kolejne 270 km... Do Opola wróciłem z przejechanymi 350 km, zostało wykręcić 150 i zadanie było wykonane. Udało się to zrobić w ciągu kolejnych dwóch dni. Przez 6 dni zrobiłem 500 km na rowerze. Zadanie wykonałem. Byłem zadowolony. Ale nie z zakończonego wyzwania. W czasie tych wszystkich godzin spędzonych na rowerze zastawiałem się, po co to wszystko? Po co tyle się męczyć, marznąć, zmagać się z wiatrem? Po co? Bo ja kocham to robić. Sama jazda sprawia przyjemność, te wszystkie widoki, zachody słońca, wiatr na twarzy... To wszystko jest w tym najważniejsze. Pewnie gdyby nie Festive 500, to siedziałbym w domu, no może trochę pojeździł, ale z pewnością nie tyle. Ale wtedy nie widziałbym tego cudownego zachodu słońca nad Jeziorem Nyskim... A choćby ta jedna chwila była warta przejechania tych 500 km...

Zaczynamy Nowy Rok. Oby on był pełen takich zachodów słońca... Tego sobie życzę, tego życzę Wam! Niech Bóg błogosławi w Roku Pańskim 2018! 















Komentarze

  1. Chciał bym zaprosić Księdza jak i Was którzy czytają ten komentarz wszystkich na forum chrześcijańskie http://zchrystusem.pl

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty