Bo nie zawsze jest tak, jakbyśmy chcieli


Bo nie zawsze jest tak, jakbyśmy chcieli... Jest to coś tak oczywistego, że zawsze nas taka sytuacja zaskakuje. Ktoś kiedyś powiedział, że jak chcesz rozśmieszyć Pana Boga, to opowiedz Mu o swoich planach. Rzeczywiście, coś w tym jest. My sobie planujemy, rozpisujemy, a życie i tak idzie swoim torem. I jak sobie z tym poradzić? Załamać się? A może tupnąć nogą, jak małe dziecko, pójść do kąta i obrazić się na Pana Boga i cały świat? Oczywiście, że tak można. Ale czy warto? 

Sytuacja sprzed tygodnia. Jak zwykle we wtorek miałem wolny dzień. Przyznam się, że trochę go sobie zaplanowałem. Chciałem pojechać do Czech i wjechać rowerem na Pradziada. Mam taką swoją ulubiona trasę, ale jakoś w tym roku nie udało się jej zrobić. Chciałem to naprawić. Dlatego przy planowaniu tego wtorku zajrzałem do prognozy pogody (a nawet kilku). Wszystkie, jak jeden mąż, zapowiadały na ten dzień piękna pogodę. Po prostu złota polska jesień. Nic tylko jechać! No ale jak się rano obudziłem, to od razu wiedziałem, że coś jest nie tak. Przede wszystkim zaspałem na Mszę. Budzik mnie obudził o 5.00 ale powiedziałem sobie jeszcze 5, no może 15 minut i wstaję. Obudziłem się o 7.00, a musicie wiedzieć, że Msza była o 6.30. Na szczęście ks. Proboszcz był rano w zakrystii i za mnie odprawił. Ale to zaspanie było tylko wstępem. Bo gdy już wstałem i wyjrzałem za okno, to zacząłem szukać tego słońca, nie mówiąc już o złotej jesieni. Jakoś ich nie było. Pomyślałem, że za chwilę się na pewno rozjaśni i nie warto zmieniać planów. Spakowałem się do samochodu, rower usadowiłem na tylnym siedzeniu i ruszyłem w drogę. A jak myślicie, po drodze, co się stało? Oczywiście zaczęło padać... Wszystkie prognozy pogody, we wszystkich możliwych aplikacjach pokazywały, że w Nysie świeci słońce. Rzeczywistość była jednak zupełnie inna. Deszcz, mokro, chłodno, mgła. Tak w skrócie można określić panujące warunki. O Pradziadzie mogłem zapomnieć... Chwilę przeczekałem w domu u rodziców, zajmując pozycję horyzontalną na kanapie przed telewizorem. Wytrzymałem tak może z godzinę. Przecież, to że moje plany nie wyszły, nie znaczy przecież, że to nie może być piękny dzień. Ubrałem się i poszedłem na rower.





Pojechałem do Ziębic i tam trochę się pokręciłem. Kompletnie nie planowana trasa. I był to naprawdę piękny wyjazd, a panująca dookoła mgła i cisza dodały tylko uroku. Do tego te wszystkie pagórki, wioski, zabytki (i ich ruiny) i człowiek wrócił nasycony w pełni dniem wolnym.

Kończąc trzeba wyciągnąć wniosek. A nawet kilka. Po pierwsze, nie ufaj prognozie pogody ;) Po drugie, plany zawsze mogą wziąć w łeb. I po trzecie. Nie ma się czym załamywać. To tylko od nas zależy, jak czas wykorzystamy. Wszystko dookoła może się walić i palić. Wszystkie nasze zamiary mogą legnąć w gruzach. Ale to my decydujemy, czy te wszystkie zewnętrzne okoliczności popsują nam piękno życia. To nasze nastawienie jest najważniejsze. Jak to pięknie napisał św. Paweł "Umiem cierpieć biedę, umiem i obfitować. Do wszystkich w ogóle warunków jestem zaprawiony: i być sytym, i głód cierpieć, obfitować i doznawać niedostatku. Wszystko mogę w Tym, który mnie umacnia" Flp 4,12-13. Bo w końcu nawet najbardziej nieudany dzień wolny może być piękny.

Ps. Słońce sie pojawiło, gdy tylko wróciłem z trasy. Takie życie :)






















Komentarze

  1. Bo w życiu nie zawsze jest tak jak tego chcemy....coś o tym wiem..ale czasem potem jest tak wspaniale jak nawet nam się nie śniło��

    OdpowiedzUsuń
  2. Bo w życiu nie zawsze jest tak jak tego chcemy....coś o tym wiem..ale czasem potem jest tak wspaniale jak nawet nam się nie śniło��

    OdpowiedzUsuń
  3. Bo nie zawsze jest tak jak chcemy.....coś o tym wiem😜 ale czasem może okazać się że bedzie lepiej niż się tego spodziewaliśmy

    OdpowiedzUsuń
  4. Prawie zawsze tak mam ja planuję , a Pan Bóg się śmieje... :)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty