Tatry




Po nieudanym starcie w Bełchatowie, pocieszenie miałem znaleźć w górach. I to nie byle jakich, bo w największych w Polsce - w Tatrach. Muszę przyznać, że był taki czas w moim życiu, kiedy na góry patrzeć nie mogłem. Kojarzyły mi się one z bólem i zakwasami... Na szczęście to się już skończyło. Teraz dla mnie góry to miejsce, gdzie mogę odpocząć, oderwać się o wszystkiego. I właśnie tego, po tym nieukończonym triatlonie, potrzebowałem. 

Już od kilku dobrych miesięcy miałem zaplanowany wyjazd do Zakopanego. Tak jak w ubiegłym roku, miałem pomagać w rekolekcjach dla dziewczyn zorganizowanych przez Zgromadzenie Misyjne Służebnic Ducha Świętego. Czas modlitwy, spotkania i wędrowania po górskich szlakach. W tym roku postanowiłem połączyć to z prywatnym wyjazdem w góry przed rekolekcjami, oraz udziałem w Tour de Pologne dla amatorów po rekolekcjach. 

Czasami człowiek potrzebuje kilku dni sam ze sobą, aby oderwać się od codzienności. Mi było to bardzo potrzebne. Te kilka dni przed rozpoczęciem rekolekcji, pozwoliło na prawdziwy odpoczynek (czyli porządne wymęczenie). Był czas na rower, na górską wędrówkę oraz na poczytanie książek. 

Zakopane daje naprawdę niesamowite możliwości dla kolarzy. Trzeba tylko przebić się przez zakorkowane miasto i jechać się przed siebie. W każdą stronę jest pięknie, ale też i trudno. Bo jak ktoś nie lubi podjazdów, to lepiej, żeby w góry się nie wybierał. Zrobienie ponad tysiąca metrów przewyższenia nie stanowi żadnego problemu. Wysiłek włożony w jazdę wynagradzają jednak widoki. Panorama Tatr, te piękne szczyty pokryte chmurami, stanowią najwspanialsza nagrodę za litry potu wylane na morderczych podjazdach. I ten moment, kiedy zatrzymujemy się by podziwiać piękno świata - rzecz po prostu bezcenna. Dlatego zachęcam wszystkich do zabierania ze sobą w góry rowerów i zwiedzanie gór trochę z innej perspektywy.

Jak góry, to oczywiście czas na wędrówki. W czasie rekolekcji codziennie wybieraliśmy się na szlak. Trochę tych kilometrów zrobiliśmy. Tak bliskie obcowanie z przyrodą daje wiele do myślenia. A wielogodzinne bycie na szlaku, da nam czas, aby to wszystko w głowie sobie poukładać. O to przecież w rekolekcjach chodzi. 


Na koniec mojego pobytu w Tatrach, wziąłem udział w Tour de Pologne dla amatorów. W porównaniu z zeszłym rokiem zmieniło się bardzo wiele. Od trasy po pogodę. Zacznijmy od trasy. Dwa razy dłuższa, dwa razy trudniejsza. Więcej podjazdów, więcej przewyższenia, więcej kilometrów. I może to wszystko wpłynęło na to, że na starcie było (jak podaje FB organizatora) ok. 2500 osób. Wyścig ukończyło ok. 2000 osób. Trud trasy, jak i pogoda dały się we znaki. Rok temu było chyba z 8 stopni ciepła. I lało... Natomiast w tym roku było 38 stopni ciepła (tyle maksymalnie pokazał mój garmin). Gdy przejeżdżałem metę byłem mega zadowolony, że się udało. A z ciekawostek, to napiszę, że mój strój na mecie zmienił kolor. Z czarnego zrobił się biały. Od potu i soli, która na nim została :) Góry, tak jak napisał mi Jarek, który po raz pierwszy w górskim wyścigu wystartował, weryfikują formę. Dlatego warto w góry wyjeżdżać. Bo mimo, że dają wycisk, sprawiają dużo radości. A przecież o to w tym wszystkim chodzi. Tour de Pologne dla amatorów to impreza, która mi osobiście daje dużo pozytywnej energii. Sądząc po twarzach pozostałych uczestników, nie tylko mnie. To jest najważniejsze w amatorskim sporcie. 

Piszę to wszystko już przy swoim biurku w Opolu. Urlop zakończyłem. Dzięki takim wyjazdom jestem naładowany na kolejny rok. Taki jest chyba cel urlopu - nabrać sił! I tego Wam wszystkim życzę! 

PS Zapraszam do oglądania zdjęć ;)










































Komentarze

Popularne posty