Kiedy to minęło...


Kiedy to minęło... Te słowa pojawiły mi się w głowie, gdy ostatni o przeglądałem kalendarz planując najbliższe dni. Maj, który zmierza ku końcowi, minął bardzo szybko. Za szybko... 

Jaki byłe tegoroczny maj? Według mnie był piękny i trudny (jakoś tak się dziwnie dzieje, że te dwa słowa bardzo często idą ze sobą w parze...) I dzisiaj właśnie o tym co było piękne, ale i o tym co trudne...

Zacznijmy od piękna (jest to z natury rzecz o wiele przyjemniejsza)

Niech Was nie zwiedzie słońce, przed chwila padał tu śnieg :)





Maj sam z siebie jest piękny. Przyroda dosłownie wybucha pięknem kolorów i zapachów. Jak do tego dodamy przyjemne ciepło to mamy ideał. Oczywiście tegoroczny maj był totalnym zaprzeczeniem tego, co przed chwilą napisałem (ale o tych trudnościach za chwilę). 











Start wyścigu
Co było jeszcze pięknego? Piękna była Góra św. Anny. U mnie maj stał w jej cieniu. Przede wszystkim udało mi się wystartować w klasyku annogórskim. I to co przed chwila przeczytaliście jest doskonałym oddanie tego, co się na tym wyścigu działo. Udało się :) I nie tylko wystartować, ale tez dojechać do mety. Co jest już samo w sobie piękne. Wyścig ciężki (zwłaszcza jak się ma nadwagę i nie potrafi się jeździć w peletonie czy w innym grupetto) a przez to właśnie piękny. Ale to nie jedyny akcent annogórski tego miesiąca. Bo była także pielgrzymka rowerowa na Górę św. Anny, w której po raz pierwszy udało mi się wziąć udział. I jestem pod wielki wrażeniem. Ponad tysiąc rowerzystów (w rożnym wieku, na różnych rowerach i z różną kondycją) przyjechało, by podziękować Panu Bogu i prosić o bezpieczeństwo i opiekę na dalsze kręcenie kilometrów na rowerze. Rowery na koniec Mszy św. zostały poświęcone.Oczywiście dzięki temu nie będą jechać szybciej, ale miejmy nadzieję, że bezpieczniej. A tego bezpieczeństwa bardzo nam potrzeba (nam, czyli mam na myśli wszystkich użytkowników dwóch kółek) zwłaszcza gdy, co chwilę docierają bardzo smutne wieści o śmierci potrąconych przez samochody znanych kolarzy, triatlonistów czy sportowych trenerów... Opieka Pana Boga jest w tym momencie nieoceniona... Wracając do pielgrzymki, mam nadzieję wrócić tam za rok.

Pielgrzymka rowerowa na Górę św. Anny

W maju piękna też była wycieczka szkolna do Wiednia. Wraz z moimi uczniami spędziliśmy czas na zwiedzaniu Brna, Bratysławy i Wiednia (roweru wtedy nie było, ale nie samym rowerem żyje człowiek). Miejsca naprawdę niesowite, zachęcające do powrotu, co też pewnie kiedyś uczynię...




 






A teraz czas na to co było trudne

W sumie to trudna była tylko pogoda. Ale ona pociągnęła za sobą kolejne kłopoty w postaci choroby... Aura rzeczywiście była zaprzeczeniem tego, co o maju zawsze myślimy. Deszcz, zimno, wiatr nie zachęcają do wyjścia na zewnątrz. Ja wychodziłem i przez to dopadła mnie angina... Praktycznie dwa tygodnie męczenia się z kaszlem, katarem i zawalonym gardłem... Na szczęście choroba minęła, słońce wyszło i jest znowu pięknie za oknem. I o tym, co trudne człowiek po chwili już nie pamięta. We wspomnieniach pozostają tylko te piękne momenty. I chwała Panu, że tak właśnie jest. Za jakiś czas nikt już nawet nie wspomni, że ten maj to był taki zimny, że się wtedy chorowało. Zostanie za to w głowie, to wszystko co piękne! I tego się trzymajmy!

Maj szybko mija, za chwilę już czerwiec, który na pewno też szybko minie. Dlatego tym bardziej nie traćmy czasu. Łapmy te wszystkie piękne chwile, bo to o nich będziemy pamiętać!













Komentarze

Popularne posty