Październik



Gdy siedzę przed ekranem komputera i piszę te słowa, za oknem pięknie świeci słońce. Ale niech Was to nie złudzi, na dworze jest potwornie zimno. Na szczęście przestało padać… Gdy tydzień temu śmigałem po okolicznych trasach, nie mogłem wprost uwierzyć, jak może być tak ciepło. W zeszłą sobotę było nawet 25 stopni na plusie!!! Tak października to jeszcze nie zaczynałem. Liczyłem na to, a sądzę że nie byłem jedyny, że taka pogoda utrzyma się bardzo długo. Tymczasem życie lubi zaskakiwać. Bo przyszedł poniedziałek i marzenia o pięknej pogodzie prysły jak bańka mydlana… Padało, wiało, zrobiło się zimno. O rowerze nawet nie było co myśleć… Z pogodą się nie wygra. Trzeba było cierpliwie poczekać. I tutaj sprawdza się stara zasada, że po deszczu zawsze w końcu wychodzi słońce (choć my jako ludzie o tym zapominamy, a tymczasem nawet najgorsze momenty w naszym życiu zawsze się kiedyś kończą). Przestało padać. Właśnie dzisiaj. Gdy rano szedłem do kościoła cieszyłem się jak małe dziecko. Było niesamowicie zimno, ale brak opadów rekompensował wszystko. Dlatego trzeba było szybko wybrać się na rower.

W piątki mam do szkoły na 11.30, więc już od jakiegoś czasu staram się rano wyskoczyć na jakiś trening. W Opolu mieszkam już ponad miesiąc, okoliczne trasy powoli przestają być dla mnie obce. Mam już nawet taką ulubioną rundę. I właśnie dzisiaj na nią się wybrałem.

Pierwsza rzecz jaką mnie zaskoczyła, gdy wsiadłem na rower, to to, że było naprawdę zimno!!! Temperatura koło zera stopni!!! Niby człowiek wiedział, że tak jest, ale jednak zderzenie z rzeczywistością naprawdę boli. Ubrałem się odpowiednio, ale zanim organizm się przyzwyczai do zimna, to minie trochę czasu. Drugie zaskoczenie dzisiejszego poranka to mgła… Już dawno takiej nie widziałem. Współczuję każdemu, kto w takich warunkach musiał rano jechać do pracy. A mgła utrzymała się aż do 10! Jednak mimo tego, że było tak zimno, że musiałem jechać w mgle, nie żałuję dzisiejszego wyjazdu. Co więcej – jestem z niego dumny. Zwłaszcza wtedy, gdy widzę miny ludzi mijanych po drodze. Te spojrzenia pełne niedowierzania, że w taka pogodę można jeździć na rowerze. Działa to naprawdę mobilizująco. A oprócz tego, z trasy wracałem już w pięknym słońcu, co naprawdę dało niesamowicie pozytywnego kopa.
Jeszcze jedną rzecz sobie dzisiaj mocno uświadomiłem. To, że nie będzie raczej lepiej. Znaczy się z pogodą. Wręcz przeciwnie – może być jeszcze gorzej. Dlatego nie ma co czekać, że się pogoda poprawi, albo narzekać, że jest tak, a nie inaczej. Trzeba dostosować się do panujących warunków. I robić swoje. Nic więcej, albo aż tyle… Oczywiście dotyczy to nie tylko kolarstwa czy sportu w ogóle. Tą zasadę dobrze zastosować do całego życia. Nie biadolić i narzekać, że jest źle. Po prostu robić dalej swoje, w takich warunkach i okolicznościach jakie są. Znam wielu ludzi, którzy naprawdę bardzo wiele by zrobili, ale ciągle nie mają do tego odpowiednich warunków. I nic nie robią…

Kończę. Muszę jeszcze dokończyć kazanie na niedzielę i przygotować zbiórkę dla ministrantów. Czyli robić swoje. A reszta i tak się jakoś ułoży!


PS Na rower nie ma złej pogody, jest tylko nieodpowiedni strój ;)





































Komentarze

Popularne posty