Tour de Góry Sowie

Gdzie się teraz wybierasz? To pytanie w ostatnim tygodniu usłyszałem kilkakrotnie. Odpowiedzi nie miałem, choć cisnęło mi się na usta: „przed siebie”. W końcu trzeba iść do przodu, rozwijać się, poznawać nowe miejsca. No ale planów sprecyzowanych nie było… I co, znowu w Czechy? A może coś nowego? To drugie zwyciężyło. Żyłka odkrywcy nowych miejsc wygrała. Dlatego postanowiłem zaplanować wyjazd. Trochę w miejsce dla mnie rowerowo już znane, ale tylko pobieżnie. Góry Sowie, bo o nich mowa, na rowerze tylko liznąłem. Na ostatnich wakacjach, wraz z młodzieżą, w czasie rajdu po Kotlinie Kłodzkiej, przejeżdżaliśmy przez Srebrną Górę (gdzie był nocleg, dla mnie osobiście najwspanialszy, bo pod gołym niebem). Miejsce, które fascynuje wielu (za sprawą kompleksu Riese i złotego pociągu), mnie przyciągnęło możliwością spokojnego pojeżdżenia po górach.

Za miejsce startu, jak i mety wyjazdu, obrałem Ząbkowice Śląskie, czyli przesławny Frankenstein (a co, my na Śląsku mieliśmy swój Frankenstein zanim jakiegokolwiek potwora wymyślili). Piękne miasto, warte obejrzenia. Zresztą cała Kotlina Kłodzka, Dolny Śląsk jest pełen takich urokliwych miasteczek… Ale wracając do tematu, swój samochód zostawiłem na stacji paliw, wśród wielkich Tirów, wdziałem kolarski uniform i już jechałem w stronę Srebrnej Góry. Całą trasę wyznaczyłem już dzień wcześniej, wgrałem ją na garmina i zostało mi tylko podążać wyznaczonym kursem.
Już z daleka widać wyrastające nagle potężne góry (może nie są aż tak wysokie, ale robią niesamowite wrażenie). Po 10 km jazdy dojeżdża się do Srebrnej Góry, słynącej z potężnej twierdzy, i zaczyna się zabawa. Garmin w pewnym momencie pokazywał nawet po 15% przewyższenia. Tak kręcąc pod górkę już wiedziałem dlaczego w tym miejscu powstała twierdza… Dobra lokalizacja geograficzna, ale także by zdobywać takie miejsce przez żołnierzy, to musiał być koszmar… Po wjeździe nastąpił szybki zjazd i prawie wypadek, bo źle się złożyłem do zakrętu i mnie trochę wyniosło… na szczęście nic się nie stało –  człowiek uczy się przez całe życie. Później kilka mniejszych hopek i byłem w Woliborzu. Z tego miejsca drogą na Dierżoniów udałem się przełęczą woliborską do Bielawy. Podjazdy 5 km, ze średnim nachyleniem 4,1%. I znowu podjazd i zjazd (w sumie to ten schemat będzie się powtarzał cały wyjazd). Z Bielawy pojechałem do Pieszyc, skąd rozpoczyna się wjazd na przełęcz jugowską. Wjazd bardzo fajny, super asfalt, 13 km podjazdu ze średnim nachyleniem 4,1%. Wjazd super, ale zjazd do Jugowa to jedna wielka pomyłka… Dziura na dziurze, straszne doświadczenie, nie polecam tego zjazdu. A jeszcze, żeby było mało, osa mnie w czasie zjazdu po tych dziurach ukąsiła nad obojczykiem… Z przełęczy zjeżdża się do Jugowa, dalej pojechałem na Sokolec – kolejny podjazd ok. 5 km z maksymalnym nachyleniem 12%. No i kolejny zjazd do Walimia. Długa prosta w dół, można było puścić klamki hamulców, ułożyć się i tylko mknąć w dół… W Walimiu krótka przerwa na uzupełnienie cukru. Z całej górskiej trasy została jeszcze jedna przełęcz – walimska. Ok 5 km wspinaczki, ze średnim nachyleniem ok. 6,5%. Jedna rzecz, która mnie totalnie zaskoczyła – to bruk. Kilka dobrych fragmentów podjazdu było wybrukowane, kostka bardzo dobrej jakości, choć i tak daje się we znaki, zwłaszcza przy zjeździe. Z przełęczy ponownie w dół, było sporo naprawdę fajnych, technicznych zakrętów i znowu byłem w Pieszycach. A stamtąd prostą drogą pojechałem do Ząbkowic.


Podsumowując, tour de Sowie Góry uważam za bardzo udane. Górki nie za wysokie, ale idzie się trochę powspinać. Ruch samochodowy mały, albo prawie żaden. Wielki minus to stan dróg. Jakość asfaltu na większości trasy pozostawia bardzo wiele do życzenia, choć idzie ku lepszemu. Na kilku fragmentach trasy nowiuśki asfalt aż zachęcał do jazdy. Sądzę, że to idealne miejsce dla tych wszystkich, którzy chcą zacząć przygodę z kolarstwem szosowym w górach. Dobre ponad 100 km po górskich drogach daje dużo satysfakcji. Mnie dało wiele radości. A przecież o to, w tym całym sporcie chodzi!












































Komentarze

  1. Wow! To wszystko - że ksiądz, że fajnie napisane...Przejrzałam pobieżnie na razie, ale fajna energia z Ciebie bije.

    OdpowiedzUsuń
  2. Teraz zjazd do Jugowa z przełęczy jest już ok, jest położony nowy asfalt.

    OdpowiedzUsuń
  3. Teraz zjazd do Jugowa z przełęczy jest już ok, bo jest nowy asfalt.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty