My się zimy nie boimy



Na początku to chyba muszę się przed Wami uderzyć w pierś. Mea culpa. Moja wina. Bo przez ostatni tydzień nie potrafiłem (a może po prostu nie chciałem) znaleźć czasu na kolejny wpis. Na swoje usprawiedliwienie dodam, że był to tydzień obfitujący w ważne wydarzenia (na pewno takim jest wizytacja biskupa w mojej parafii). No i niestety, także i mnie dopadła ostatni jakaś taka jesienna chandra... ale staram się z nią walczyć. I dlatego ten dzisiejszy wpis. Nie tylko jako zachęta dla Was do dalszej jesiennej (jak i zimowej) aktywności, ale przede wszystkim dla mnie!

Hu! hu! ha! Hu! hu! ha! Nasza zima zła! 
My się zimy nie boimy!

Właśnie ta piosenka niech będzie mottem dla każdego aktywnego człowieka na nadchodzące pory roku. Bo raczej trzeba nam zakładać, że w pogodzie to będzie, niestety, coraz gorzej, a nie lepiej. Ten ostatni tydzień dał nam to odczuć... W poniedziałek spadł u mnie pierwszy śnieg (co prawda z deszczem, ale śnieg to w końcu śnieg - zwiastun zimy...). Ja sam wspomniałem wtedy, że przecież jeszcze równo tydzień wcześniej była piękna pogoda, która pozwoliła mi zdobywać kolejne górskie przełęcze w Czechach. A i w sobotę udało mi się pokonać ponad stu kilometrową trasę w pięknym słońcu... Taka pogoda u każdego zapalonego rowerzysty przynosi z początku smutek. A za czym ten smutek? No oczywiście za każdą długą wyprawą w pełnym słońcu, za podróżami (tymi dużymi i tymi małymi) w nieznane. Smutek bo słońce zachodzi coraz szybciej, że temperatura 20 stopni jest tylko wtedy, kiedy proboszcz napali w piecu... Ale ten smutek to tylko początkowy stan. Bo później człowiek zaczyna się zastanawiać, czy temperatura bliska zeru jest w stanie go powstrzymać od wykręcania kolejnych kilometrów na swoim rowerze? I od razu pojawia się na to pytanie odpowiedź. Oczywiście, że NIE!

Kiedyś przeczytałem takie zdanie: "Nie ma złej pogody na rower. jest tylko nieodpowiedni strój". I ja osobiście podpisuję się dwoma rękami pod tym stwierdzeniem. Jestem taki pewny swego, bo sam przetestowałem to na sobie. Już rok temu udawało mi się jeździć na rowerze zimową porą. Przetestowałem na sobie rożne warianty ubioru. W końcu udało mi się znaleźć odpowiedni na siebie strój. I tak, mądrzejszy o własne doświadczenia, wiem już jak ubrać się w zależności od pogody. Tę wiedzę staram się sprawdzać w rzeczywistości. No może w tym tygodniu mi się to nie udało, ale obiecuję, że się poprawię.

Piszę ten tekst, aby pokazać, że jazda na rowerze, nawet w tak niesprzyjających warunkach atmosferycznych jest możliwa. A co więcej, jest także bardzo przyjemna. Nie chodzi oczywiście o  przyjemność z wszechogarniającego nas wtedy chłodu (choć może niektórzy takie rzeczy lubią), ale ta przyjemność wynika z faktu, że nie daliśmy się złej pogodzie, że udało nam się pokonać własne słabości i niesprzyjające warunki zewnętrzne. A oprócz tego widoki, które towarzyszą rowerzystą w jesienną i zimową pogodę są równie piękne co w lecie...

Nie bójmy się zimy! Nie bójmy się chłodu i deszczu! Dobry strój i jazda na rower!!!

Komentarze

Popularne posty