Nie ma to jak dobry towarzysz...


Na początku będzie trochę tłumaczenia się. Bo w końcu wczoraj nie było żadnego wpisu. Nie żeby mi się nie chciało. Po prostu był mecz Polska-Niemcy i tyle emocji, że lepiej wtedy nie siadać przed komputerem i je wylewać na ekran...








Ale dzisiaj już meczu nie było (i bardzo dobrze, bo tyle emocji to za dużo jak na jeden raz). Za tu było dużo innych zajęć. Po pierwsze - I sobota miesiąca. To taki szczególny czas dla każdej parafii, bo w ten dzień odwiedza się chorych. I ja również tą sobotę rozpocząłem od takiej wizyty. Za każdym razem, gdy tak odwiedzam moich chorych (mogę powiedzieć "moich" bo w końcu znamy  się już ponad dwa lata ) to przede wszystkim podziwiam ich siłę, że mimo choroby dalej starają się żyć. A choroba niesamowicie uczy pokory... Ale także zawsze dziękuję Panu Bogu, za to, że jestem zdrowy. My tego nie doceniamy, że możemy normalnie funkcjonować, że jesteśmy samodzielni, nie uzależnieni od nikogo. To naprawdę wiele, ale docenia się to dopiero wtedy, kiedy się to traci np. w wyniku choroby... ( "Szlachetne zdrowie nikt się nie dowie jako smakujesz aż się zepsujesz" jak mawiał klasyk...) Więc tak co miesiąc odwiedzamy tych moich chorych, staram się towarzyszyć, czasem nawet do samej śmierci... Taka posługa...


Później jeszcze błogosławiłem ślub (ciekawe jak to człowiek szybko musi przestawić się z choroby, a czasem i śmierci, do wielkiego szczęścia jakim jest ślub) i po 14 miałem wolne. I miał być rower. Ale to byłoby zbyt piękne. I zamiast roweru był wiatr. A gdzie tam wiatr, wichura! No i trzeba było poczekać. Jednak nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło. Bo na dzisiejszą jazdę udało mi się umówić z Maćkiem, którego serdecznie pozdrawiam :) I dlatego dzisiaj będzie o towarzyszu...




Bardzo lubię jeździć w towarzystwie. I w sumie każdemu to polecam. Przede wszystkim jak się z kimś umawiamy na wspólna jazdę to bardzo mocno motywuje. Często może się zdarzyć, że się nie chce wyjść z domu, ale jak się umówiłem to muszę dotrzymać słowa... Samemu człowiek zawsze potrafi sobie znaleźć jakąś wymówkę, druga osoba mocno motywuje :)





Oprócz tego we wspólnej jeździe najwspanialsze są zawsze rozmowy. I tak dzisiaj prawie półtorej godziny wspólnej jazdy nie wiem kiedy minęły. Czas szybko upływa, kilometrów przybywa, a rozmowa schodzi na różne tematy. Nawet snuliśmy plany na temat przyszłych wakacji, mimo, że te ledwo się skończyły. I to jest wspaniałe. Dlatego Maciek jeszcze raz wielkie dzięki :)

Chciejmy szukać innych ludzi, którzy mają podobne pasje jak my. Wspólnie łatwiej się zmobilizować, czas szybciej płynie, no i zawsze możemy się dowiedzieć wielu wspaniałych i ciekwaych rzeczy :)

PS Jutro niedziela, dla mnie dzień pracy, trzymajcie kciuki :) No i jeszcze kilka fotek z dzisiejszej wyprawy :)







Komentarze

  1. Heh a ja wręcz przeciwnie, wolę sama słuchawki na uszy i nie ma mnie. Tak jak u Ciebie mam czasem momenty, że mogę przemyśleć całe życie, że jak ucieknę w myśli to nawet się nie oglądnę a zjeżdżam już do domu... Uwielbiam to. Ale żeby nie było.. nie cierpię jeździć z babami :D heh marudzą, narzekają za szybko za wolno całą drogę by gadały. Ale za to z facetami już jest lepiej, przeciwieństwo kobiet ale lubią rywalizować i zmuszają mnie do ściągania się... :D Więc ten rodzaj samotności na dwóch kołkach akurat mi odpowiada.

    Pozdrawiam Aga ;)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty